Dziesięć, dziewięć,
osiem… Liczyła po cichu, próbując się uspokoić podczas startu samolotu.
Tak, leciała do zasranego Soczi.
Andreas zrobił wszystko, żeby mogła polecieć razem z nim, jednocześnie ucinając
jej wszystkie inne możliwe drogi transportu. Christina na tyle bała się latać,
że wolałaby już kolej transsyberyjską i podróż z miesięcznym wyprzedzeniem. Ale
jakoś głupio było jej się przyznać. Ona, kobieta, o której wieku aż przykro
mówić boi się blaszanych zabawek i ma się z tego zwierzać dzieciakowi, który
zajmował się lataniem, i to na dwóch deskach? Nie ma mowy.
Po co się zgodziła? Właściwie to nie do końca.
W pamiętną noc, kiedy to Wellinger dał w palnik, a Christina
musiała męczyć się z nim w jednym łóżku chłopak zadał jej pytanie, na które nie
zdążyła odpowiedzieć. Już po chwili jego czoło wylądowało na barku blondynki, a
on sam pochrapywał słodko niczym niedźwiedź zapadający w zimowy sen.
Rano jakoś nie byli w nastroju do rozmów. Andreas pewnie z
powodu kaca. Christina na pewno z powodu jego ręki na swoim tyłku, której pozbyła
się od razu po przebudzeniu, budząc i jego.
Empatia z wieczoru zupełnie ją opuściła. Miała gdzieś, jak
chłopak zamierza wrócić do domu. Miało go nie być i już. A przynajmniej z takim
nastawieniem Christina zrobiła mu dwie kanapki i kawę, kiedy brał prysznic,
oczywiście cały czas klnąc pod nosem.
Gówniarz mieszał jej w głowie, a przecież nie był dla niej
nikim szczególnym. Był tylko chłopakiem, z którego pośmiała się trochę w
Zakopanem. Cholera, musiała zapraszać go wtedy do siebie tylko dlatego, że widząc
jego smutek jej samej robiło się smutno? Nie rozumiała swoich reakcji i
decyzji, które w sumie same się podejmowały.
Jedziemy do domu? Niee, po co, możemy
się przecież spić z 11 lat młodszym chłopakiem i potem zabrać go do siebie.
To przecież takie naturalne
Andreas nie miał pojęcia o pytaniu, które wyrwało mu się w
nocy. Wspomnienia docierały do niego stopniowo aż do momentu wychodzenia z jej
mieszkania, kiedy to dokładnie przypomniał sobie swój pijacki bełkot. Tylko co
on miał z tym zrobić? Christina nie odpowiedziała, a on był zdecydowanie za
trzeźwy, żeby spytać jeszcze raz.
Przestał już sam przed sobą udawać, że nie przyspieszało mu
bicie serca, gdy choćby patrzył na dziennikarkę. Ale co z tego, skoro i tak nic
z tym nie zrobi? Przecież nie zaproponuje jej niczego więcej, niż ona
proponowała jemu. Był tylko dzieciakiem, który jakimś cudem przypadł kobiecie
do gustu, a pewnie najzwyczajniej w świecie chciała go wykorzystać do kolejnego
gównianego reportażu. Jeśli oznaczało to następną noc w jej łóżku mogła go
wykorzystywać codziennie.
Zebrał się w sobie dopiero wychodząc z mieszkania. Wóz albo przewóz – teraz albo nigdy.
- A tak w ogóle to gdzie jest kot? – wyrwało mu się, gdy
Christina zamykała drzwi.
No to powiedziałeś,
Andreas. Wydusiłeś z siebie to, co ci leżało na sercu najbardziej.
- Oddałam go do wulkanizacji.
- Aha – odpowiedział jakby słowa wypowiedziane przez Chris
były w suahili. – Czekaj, co!?
- Ma wychodne u sąsiadki z dołu, głupolu. – zaśmiała się,
wyczuwając instynktownie, że nie o to chciał spytać. Ale nie – nie będzie mu
ułatwiać zadania. Postanowiła stać tam i czekać, aż młody się przełamie.
- Mhm. A… odnośnie tego, o co cię wczoraj zapytałem…
- Czyli?
Andreas palił się od środka. Czemu ta durna baba nie mogła po prostu odpowiedzieć?
- Spotkamy się w Soczi?
Christina uśmiechnęła się triumfująco. Nie wszystko można mieć podane na tacy, chłopcze.
- Być może.
Bardziej enigmatycznej odpowiedzi chyba nie mogła udzielić.
Ale właśnie o to chodziło – wet za wet. Christinie Heckmann nie można się tak
po prostu władować do łóżka i spodziewać się, że nie będzie żadnej kary.
Dlatego też ignorowała jego telefony aż do kilku dni przed
wylotem. Dopiero wtedy raczyła poinformować go, że udało jej się zdobyć
akredytację. I wtedy się zaczęło – chłopak chyba myślał, że robi to dla niego,
bo tego ciągłego jojczenia inaczej nie dało się zinterpretować. Owszem, pewnie
gdyby nie on nawet nie starałaby się o ten wyjazd, ale to był tylko pretekst.
Olimpiada była dla niej idealną okazją do tego, by to pracodawcy bili się o
nią. Ale skoro mogła uszczęśliwić swoją obecnością biednego osiemnastolatka z
Bawarii, to dobrze. Jeden prawilny uczynek na jej koncie.
* * *
- Chris?
Ocknęła się z zamyślenia, a raczej ktoś jej pomógł. Andreas,
a jakże. Był taką małą przylepą. Chodził w tę i z powrotem między przodem a
tyłem samolotu. Christina nie miała pojęcia do kogo, ale doceniała te krótkie
chwile samotności, podczas których mogła bez skrępowania trząść gaciami ze
strachu, kiedy tylko siedzenie wydawało się trochę niestabilne. Jak ona nienawidziła latać…
Dziewczyna odburknęła coś niezbyt zrozumiałego, a on
rozsiadł się obok niej jak król. Już miał zaczynać rozmowę, kiedy dwumetrowe
bezmózgie yeti zasłoniło mu widok na cały świat.
- Wypad, młody.
No nie. Zawsze,
kiedy miało go w życiu spotkać coś dobrego pojawiał się tam Wank i rujnował
wszystko.
- Co ty chcesz?
- Od ciebie? Nic. Ale Schuster wzywa na rozmowę, a ja
pogrzeję to miejsce, żeby dupa ci nie zmarzła jak już wrócisz z pogadanki.
- Nie musisz się martwić o żadną część mojego ciała, deklu.
– odpyskował, ale posłusznie podniósł się z fotela i z niezbyt wesołą miną
obserwował, jak jego imiennik przedstawia się blondynce.
Oczywiście Wank nie zamierzał mu oddać siedzenia. Już
wcześniej zauważył Christinę i to, jak młody Andi ślinił się na jej widok. Co
to, to nie – on był starszy i mądrzejszy (na
pewno), więc to on przejmie pałeczkę w tej kwestii. Bo jak nie on, to zrobi
to ktoś inny – skoczkowie i dziennikarki zawsze, ale to zawsze dobierali się w
pary. Oby i na tych Igrzyskach rozdawali
darmowe prezerwatywy…
Jako naczelny młokos niemieckiej kadry Andreas dostał
najdłuższy wykład od trenera, podczas którego miał ochotę strzelić sobie w łeb.
Że skoki najważniejsze, że dziewczyny są be, że żadnego świńskiego żarcia bez
pozwoleństwa. Jakby tego wszystkiego nie wiedział sam z siebie.
Nie zdziwił się,
kiedy idąc między fotelami zauważył, że właściwie nie ma do czego wracać –
Christina spała, a Wank słuchał czegoś na iPodzie głupkowato kiwając głową. Z
ulgą zauważył, że tylko miejsca obok Thei nikt nie postanowił mu jeszcze zająć,
więc tam spędził resztę lotu.
Dopiero na lotnisku, już po lądowaniu zobaczył się znów z
Christiną. Wank był dzielny. Nie odpuszczał, dopóki Chris nie posłała
Andreasowi błagalnego spojrzenia. Nie musiała czekać długo, w końcu chłopak
gapił się na nią non stop, więc szybko to wychwycił i pospieszył na ratunek.
- Cześć, chciałem ci przedstawić moją siostrzę. Thea –
Christina, dzienn…
- Tak wiem, głąbie. Chociaż raczej powinnam powiedzieć –
czyściochu – Thea porozumiewawczo mrugnęła okiem do blondynki po raz kolejny
przypominając Andreasowi o tej kompromitacji. Po tej krótkiej, właściwie
bezsłownej wymianie złośliwości przeczuwał, że przypadną sobie do gustu. I nie
mogło wyjść z tego nic dobrego.
* * *
Właściwe zawody miały zacząć się dla skoczków dopiero za
kilka dni. Ten okres był teoretycznie przeznaczony na aklimatyzację w nowym
miejscu, wyrównanie ewentualnych różnic w strefach czasowych. W praktyce każdy
spędzał go jak chciał. Niektórzy imprezowali do upadłego, inni pieprzyli się
gdzie popadnie. Bardziej introwertyczni zamykali się w pokojach i nadrabiali
zaległości w ulubionych serialach. Jednak duet Christiny i Andreasa wymykał się
ze wszystkich schematów.
Każde miało swoją własną misję – Chris próbowała
przeprowadzić tyle wywiadów i zrobić tyle zdjęć, ile się dało. Andi musiał
sprawować pieczę nad siostrą jednocześnie nie spuszczając wzroku z
dziennikarki, co nie było takim łatwym zadaniem.
Na szczęście dla Chris Wank postanowił dać jej spokój,
znajdując sobie nowy obiekt zainteresowań – Theę. Z dwojga złego chyba taką
konfigurację wolał Welli, bo i tak wiedział, że jego siostra miała swoją własną
misję o kryptonimie „Gregor”
Wcale się nie przejmował tym, że tylko po to z nim
pojechała. Skoki narciarskie były na tyle uwielbianym spotem w Europie, że
jedna fanka mniej czy więcej, nawet jeśli miała być jego nieszczęsną siostrą
nie robiła na nim wrażenia. Co nie zmieniało faktu, że martwiło go to niezdrowe
zdenerwowanie, jakie Thea odczuwała w związku z perspektywą rychłego zobaczenia
Schlierenzauera. Hipokryta – sam czuł dokładnie to samo każdego razu, gdy
wychodził i mógł przypadkiem trafić
na Christinę.
Przez te kilka dni prawie w ogóle się nie widywali, choć
Andreas robił wszystko, by do tego doprowadzić. Wokół miejsca, gdzie mieszkała
wydeptał już nawet własną ścieżkę, ale nic to nie dało. Kiedy już ją widział
najczęściej znajdowała się w tłumie, którego nie zamierzał przemierzać jak
rozszczebiotany zakochany kundel, któremu z pyska jeszcze cieknie spaghetti. Świadomość,
że przez cały czas ona gdzieś tam była – jadła, spała, chodziła, oddychała, a
on nie umiał jej nawet zlokalizować była dla niego jak swędzący mózg – nie daje
ci żyć, ale podrapać też nie możesz. Dopiero w toku rozmyślania nad tą sprawą
doszedł do wniosku, że tak właściwie to Christina nie bez przyczyny dostała tę
akredytację i może zdobywa materiały. Gdyby się z tym zgodził trafiłby w
dziesiątkę, ale Welli wolał snuć swoje ulubione, niestworzone historie.
Chris kuła żelazo póki gorące. Szybko ogarnęła, z kim warto
zrobić wywiad, a na kogo czyhać z aparatem. Jej niedoścignionym celem był
Gregor Schlierenzauer, bo jak zdążyła się zorientować był skoczkiem z
największym fandomem wszechczasów. Ale zbliżenie się do niego szło jej
podobnie, jak Andreasowi do niej. Gregor musiał być bardzo zajętym człowiekiem
lub wielkim pantoflarzem, sądząc po tym, jak nie odstępowała go na krok
niebieskooka blondynka.
Nie ma jednak wagoniku, którego nie da się odczepić. I tak
też stało się przed imprezą integracyjną – pomijając fakt, że skoczkowie
zdążyli już odbyć kilka porządnych melanży. Chris zawsze miała szczęście do
trafiania w moment – przyszła wcześniej celem wybadania sytuacji, a tu proszę –
osamotniony Schlierenzauer, bez blond przydupasa u boku. Stwierdziła, że dość
już trzymania Wellingera na dystans i powinna mu się w końcu pokazać na oczy,
ale pokusa była silniejsza.
- Cześć, Gregor. Jestem Christina Heckmann, od ładnych paru
lat zajmuje się skokami – przemówił
Pinokio – i zawsze miałam nadzieję, że uda mi się z tobą spotkać na krótką
rozmowę, może dłuższy wywiad, co ty na to?
Gregor wymienił z nią uścisk dłoni i lekko się uśmiechnął,
próbując ukryć, że uwaga dziennikarki nieco połechtała jego ego. Christina
naczytała się w Internecie, że skoczek był raczej typem indywidualisty, więc wolała
dmuchać na zimne i być słodko-pierdząca.
- Miło poznać. I myślę, że nie powinno być z tym problemu,
nawet teraz powinienem…
- Nie nie, nie będę ci przeszkadzać w zabawie. – dziewczyna
wyczuła, że wstąpiła na podatny grunt i uda jej się wyłuskać z tego coś więcej,
niż wymiana kilku zdań. – Ale skoro tak, to wkrótce ci o sobie przypomnę i
umówimy się na konkretny termin. Co ty na to?
- Jasne, bardzo chętnie.
- W takim razie do zobaczenia.
Gdy poszedł w swoją stronę miała ochotę zatańczyć ze
szczęścia. Teraz jeszcze drogi Gregorze
jakbyś był tak łaskaw i zdobył jakiś medal.
- Ty tutaj? - wzdrygnęła się słysząc nad sobą męski głos.
Andi, a jakże vol 2. – Myślałem już, że utopiłaś się w toalecie albo coś w tym
stylu.
- Aleś dowciapny, naprawdę… Chodźmy, lepiej przedstaw
starszą panią kolegom. Tylko proszę - nie mów znowu, że jestem twoją ciocią.
Cholera, czyli jednak
to słyszała.
Rozdzielili się – Andi chciał dotrzymać towarzystwa
siostrze, a Chris uparła się, że nie będzie im przeszkadzać. Postanowiła czegoś
się napić, później dołączyć do obsługi niemieckiej kadry, siedzących przy
stoliku obok.
Długo to nie trwało – Andreas wyjątkowo uparcie nie
odstępował jej na krok, a jak już musiał to skracał ten czas do minimum. Chwile
dzieliły ją od tego, żeby zacząć się nad nim wyzłośliwiać, kiedy dołączyła do
nich Thea, dzięki czemu mogły wyzłośliwiać się razem.
Welli gorzko pożałował tego, że je sobie przedstawił. Były
koszmarnym duetem i przez ten krótki okres zdążyły już wyśmiać wszystkich
skoczków, a w szczególności jego. Siedział pomiędzy nimi, pragnąc
natychmiastowej śmierci i wtedy pojawiło się wybawienie.
-Wellinger! – krzyknął rozbawiony, męski głos zza ich
pleców. Thomas Diethart, Bogu niech będą
dzięki.
-Cześć, Thomas.- Andreas wstał, żeby się przywitać.-
Nareszcie ktoś mądry, z kim można porozmawiać...
Dziewczyny niemal ryknęły śmiechem, ale zaraz ogarnęły się,
że też wypadałoby przywitać gościa.
- A ty musisz być najlepszym ciachem całej austriackiej
reprezentacji w skokach, co? Diethart, prawda? – powiedziała Chris z przesadną
manierą w głosie, kątem oka obserwując reakcję Andreasa.
-Nieźle się tu bawicie. Thomas Diethart.
Zanim zdążyły cokolwiek odpowiedzieć uprzedził je Andi,
który poprzysiągł sobie, że już nie będzie ich popychadłem.
-Blondynka to Christina Heckmann, redaktorka sportowa.- wymówił
te słowa tak, jakby mówił o małej dziewczynce grającej w przedszkolu na
tamburynie. - A ta druga to moja siostra...
-Wiesz, Andi, czasem jak na ciebie patrzę, to mam wrażenie,
że blond to jednak stan umysłu, nie tylko kolor włosów. Bez urazy, Thomas.
A jednak założenie Andreasa nie miało racji bytu – póki nie
odbierze im głosu, będą się z niego naśmiewać. Szlag.
Kiedy do ich stolika podszedł kolejny skoczek Andi wiedział,
że był ostatecznym wybawieniem. Bo był to nikt inny, jak sam Schlierenzauer.
Niemiec aż podskoczył z radości – Thea będzie
miała za swoje.
-Gregor! Thea, to jest Gregor Schlierenzauer. Ale wy się
chyba znacie, co?- Andreas uśmiechnął się wiedząc już, co za chwilę zrobi.
-No... Mam taką
nadzieję, bo jeśli to nie ten Gregor, to chyba cię uduszę.
-To ten... Chris, idziemy się przewietrzyć?- Christina
spojrzała pytająco na Wellingera. Nie miała pojęcia o co chodziło we
wcześniejszym dialogu i co jego siostra ma w związku ze Schlierenzauerem, ale
gwoli ostrożności nie zamierzała protestować. Uśmiechnęła się do Gregora,
którego poznała kilka godzin wcześniej i podążyła za Andreasem, który prawie że
w podskokach prowadził ich na zewnątrz.
- Możesz mi wytłumaczyć o co chodziło? – rzuciła do niego,
gdy tylko znaleźli się na dworze.
- A ty mi wytłumaczysz co jest nie tak z twoim gustem?
Diethart, naprawdę? Przecież on wygląda jak pancernik Potiomkin.
- A tam, gadasz głupoty. Jest śliczny. – Chris o mało co nie
wybuchła śmiechem – oczywiście, że nie był śliczny, ale Andreas nie musiał o
tym wiedzieć. Był taki uroczy, jak się denerwował.
Szli obok siebie w zasadzie bez konkretnego celu. Welli
udawał obrażonego, a Christina nie próbowała już ukryć rozbawienia.
- I co znowu zrobiłaś z kotem? – wyrwało mu się, bo nie mógł
znieść dłużej takiej ciszy.
- A co ty się tak do tego kota przyczepiłeś, co? – już nie
dała rady wstrzymywać śmiechu. – Myślałam, że gustujesz w dziewczynach. Przyznaj
się, że spotykasz się ze mną tylko dla Kitty.
- Ale jesteś głu… - ale nie
dane mu było skończyć – Chris rozpoczęła maraton dźgania go łokciem w
tułów.
- No powiedz, przyznaj się, że jesteś kotoseksualistą,
powiedz!
Chłopak w końcu sam zaczął się śmiać, ale dostał od niej
takiego kuksańca, że zachwiał się, co w połączeniu ze śliskim podłożem dało
opłakany skutek – dla złapania równowagi złapał się Christiny i już po chwili
oboje leżeli na lodowatym śniegu.
- Ale z ciebie wylew. – dziewczyna śmiała się do rozpuku z
niegramotności skoczka, co chwilę przypominając sobie jego nogi rozjeżdżające
się na lodzie we wszystkie strony świata.
- Coś powiedziała? O nie, tego już za wiele. – obruszony Andi
czołgał się w jej stronę z raczej mało pokojowymi zamiarami. – Byłem. Bardzo.
Cierpliwy. Ale doigrałaś się.
Zanim zdążyła zareagować złapał jej kurtkę, przyciągnął do
siebie i zaczął nacierać śniegiem, nie reagując na głośne piski i błaganie, by
przestał. Klęczał na twardym śniegu, tułowiem przygwożdżając dziennikarkę, prawie
już nie czując kolan.
- Andreas, proszę… - wyszeptała, mając już naprawdę dość.
Nienawidziła zimna, była na nie wyjątkowo czuła, a teraz śnieg pokrywał niemal jej
całe ciało. Szczękała zębami, a w oczach miała łzy – tam pewnie też wleciało
trochę białego puchu.
Chłopakowi zrobiło się głupio, że tak ją przeczołgał. W
końcu nie była jego kumplem, mogącym mu oddać w każdej chwili, tylko kobietą
mającą trochę ponad 150 cm wzrostu, nad którą miał oczywistą przewagę fizyczną.
Nachylił się nad nią jeszcze bardziej, żeby strzepać śnieg z
jej różowych od zimna policzków. Były lodowate, dlatego dotykał ich swoimi
nieco cieplejszymi palcami, próbując trochę polepszyć sytuację. Był tak blisko
niej, że czuł na skórze jej przyspieszony od adrenaliny oddech. W pewnym
momencie ich nosy się zetknęły, a Andreas nie zwrócił nawet uwagi na to, że
coraz bardziej się do niej zbliża. Nie wiadomo, czy to chłód sprawił, że
chłopak przestał używać mózgu czy jej obecność, która zupełnie go oszałamiała,
ale zrobił coś, do czego nie sądził, że może być zdolny.
Delikatnie przytknął swoje wargi do jej warg, początkowo
tylko lekko je muskając. Po chwili pogłębił pocałunek, już odważniej poruszając
ustami, jednak nadal bez wielkiego porywu namiętności. Dobrze się kontrolował,
choć prędzej to wrodzona nieśmiałość kierowała nim w ten sposób.
Trzymał kurczowo jej kurtkę jakby w obawie, że zaraz może mu
zwiać albo co gorsza wymierzyć mu raz za to, co przed chwilą zrobił. Christina
nie odwzajemniła jego pocałunku, będąc totalnie zaskoczoną przez chłopaka, jednak
on interpretował to inaczej. Dlatego, kiedy odsunął się od niej na kilkanaście
centymetrów, a ona stopniowo podnosiła głowę był gotowy na zrobienie uniku
przed jej ciosem.
- Przepraszam – rzucił cicho, mając nadzieję, że to osłabi
trochę intensywność uderzenia. Ale zamiast prawego sierpowego Chris zarzuciła
mu swoje ośnieżone dłonie na szyję i pocałowała go dwa razy mocniej, niż on ją.
Andi wsunął pod nią ręce i lekko uniósł do pozycji siedzącej, ciągle obejmując
ją w talii. Kobieta nigdy nie była nieśmiała, więc nie miała problemów z
wsunięciem języka pomiędzy jego wargi, co sprawiło, że przeszły go dreszcze.
Chris poczuła to i mimowolnie uśmiechnęła się, ostatni raz pozwalając, by tym
razem jego język przesunął po jej ustach.
- Nie ma za co – wyszeptała z opóźnieniem odpowiadając na
jego przeprosiny, choć dała mu wystarczający dowód na to, że raczej nie poczuła
się urażona. – A teraz mógłbyś pomóc mi wstać? Zaraz przemoknę do majtek.
Andi podniósł ją i, jak się spodziewał, było bardzo
niezręcznie. Najchętniej nigdy nie wypuściłby jej z ramion i całował tak długo,
aż zdrętwieje mu język. Ale nic nie może trwać wiecznie i to był czas na to,
żeby dać jej od siebie odpocząć, choć wcale tego nie chciał.
Szli w ciszy, zbliżając się powoli do odcinka drogi, w
którym każde z nich musiało iść w swoją stronę.
- Dobranoc, Andi. – powiedziała z uśmiechem, który chłopak
ochoczo odwzajemnił. Andi? Nigdy tak
do niego nie mówiła.
- Do zobaczenia.
Tak – tym razem był pewny, że ta forma pożegnania jest najbardziej
właściwa. Oszołomiony tym, co się stało nie myślał już ani o zbliżających się
zawodach, ani o siostrze, którą wystawił zapoznając z Gregorem bez wzmianki o
tym, że ten ma dziewczynę. Wszystko wskazywało na to, że to, czego doszukiwał
się między nim a Christiną nie było tylko wytworem jego bujnej wyobraźni.
Pozwoliła mu się do siebie zbliżyć, w dodatku obnażając to, że może psychicznie
jest od niego silniejsza, ale fizycznie to on był górą. Ten jeden, jedyny raz
udało mu się nad nią zapanować i w dodatku nie dostało mu się za to.
Tak, teraz jednego był pewny – nie odpuści, choćby szurnięty
kot Christiny chciał mu za to wydrapać oczy.
______________________________________________________________________
Jeśli też chciałabyś zostać natarta śniegiem przez Wellingera - zostaw komentarz ;)